Wiosną uczucia rozkwitają w Krynicy-Zdroju. „Sanatorium miłości” pod Górą Parkową

Elżbieta i Zygmunt, uczestnicy show Sanatorium miłości, na letnim torze saneczkowym w Krynicy-Zdroju
Kochają życie, choć to życie często ich nie rozpieszczało. Potrafili się podnieść, mimo iż los jak halny przyginał ich do ziemi. Nie załamali się po utracie ukochanych i rozpadzie związków. Potrafią twardo walczyć o swoje, lecz wzruszeń i łez nie ukrywają. Bywają duszą towarzystwa, ale niekiedy potrzebują samotności. Są wśród nich osoby potrafiące „rozwalić system”, a jednocześnie niezwykle wrażliwe. Wydają się zwyczajni lecz tacy nie są. Szukają przygód, ale nie za wszelką cenę. Czy w Krynicy-Zdroju otworzą swoje serca? Czy w perle polskich uzdrowisk dosięgnie ich strzała Amora, by na nowo rozbudzić ich życie uczuciowe. O tym przekonamy się w kolejnych odcinkach popularnego „Sanatorium miłości”. Losy bohaterów, a jednocześnie piękno krynickiej ziemi, w każdą niedzielę można śledzić w TVP1 o godz. 21.20.

Na malowniczej krynickiej scenie, którą na miesiąc stały się Nowe Łazienki Mineralne, malownicze uzdrowisko u podnóża Góry Parkowej, jego atrakcje oraz otaczające je wspaniałe krajobrazy, swojego szczęścia i miłości będą szukać Teodozja z Krosna, Elżbieta z Nowej Woli, Małgorzata z Sobótki, Maria z Czarnowa, Janina z Warszawy, Maria Luiza z Gliwic, a także Ryszard z Krakowa, Stanisław z Kenmare, Andrzej z Milanówka, Zygmunt z Krakowa, Stefan z Szemud oraz Tadeusz z Krzyżanowic.

Czas otworzyć swoje serca

– W tym roku szczególnie przeżyłam rozmowy indywidualne z uczestnikami. Poznałam ich dobrze tak naprawdę dopiero wtedy, gdy rozmawialiśmy w cztery oczy. Każdy z nich to wyrazisty charakter, który nie dawał się do końca poznać w grupie, ale po każdej takiej rozmowie odkrywałam tych ludzi na nowo, widziałam ich głębiej, delikatniej, z całym ogromem ich przeżyć i przemyśleń – wspomina Marta Manowska, prowadząca cieszące się olbrzymią popularnością telewizyjne show.

O losach dwanaściorga śmiałków, którzy na nowo chcą odkryć swoje uczucia, można byłoby nakręcić niejeden film.

– Przyjechałam tutaj po miłość swojego życia, bo zakochać się można w każdym wieku – mówi Teodozja. Krośnianka była dwukrotnie zamężna – pierwszy związek zakończył się rozwodem, drugi mąż zmarł niespodziewanie.

– Był to fajny związek – tak swoje 37-letnie małżeństwo wspomina Ryszard. Ukochana żona krakowianina zmarła 8 lat temu. Przyznaje, że na swojej drodze wolałby spotkać wdowę, a nie rozwódkę. Czy jednak los tak zdecyduje?

Maria Luiza z Gliwic zapewnia, że miała wspaniałego męża. Przeżyła z nim 23 szczęśliwe lata. Niestety, pewnego dnia nadeszła śmierć… Dzięki wsparciu córki udało się jej stanąć na nogi. Pod Górą Parkową zamierza szukać mężczyzny, który „obudzi motyle w moim brzuchu”.

Kiedy wspomina o śmierci żony i syna nie potrafi ukryć wzruszenia. – To, co los zgotował, trzeba dźwigać dzielnie na barkach – nie ukrywa Zygmunt. I krakowianin dzielnie brał się z nim za bary. Był spawaczem i ślusarzem, a teraz jest taksówkarzem, uwielbiającym tango argentyńskie.

– Nie dam sobie w kaszę dmuchać, jestem prawdziwym facetem – podkreśla Tadeusz z Krzyżanowic. We wcześniejszym życiu był górnikiem strzałowym, a jego wielką miłością życia były skoki spadochronowe. Z żoną rozwiódł się 20 lat temu, a w jego domowym królestwie panują psy.

Janina z Warszawy przyznaje, że do „Sanatorium miłości” przyjechała by ostatecznie zamknąć za sobą „drzwi z kłopotami”. W uzdrowisku będzie szukać mężczyzny, dla którego byłaby ważna

– Bez rodziny nie ma nic – stwierdza krótko Stefan z Szemud, wspominając swoje ponad 40-letnie małżeństwo. Choć ma świetną rodzinę nie ukrywa jednak, że niekiedy doskwiera mu samotność.

Maria z Czarnowa: – Jestem lwicą, jestem waleczna. I nie ma w tym krzty przesady. W swoim życiu, jeszcze jako nastolatka, prowadziła – po śmierci ojca – rodzinną wytwórnię wędlin. Wybudowała też zakład samochodowy dla brata, a dla siebie hotel w Zakopanem. Nic więc dziwnego, że lubi śpiewać po góralsku.

– Chciałabym przeżyć prawdziwą miłość – wyznaje Małgorzata z Sobótki. W rodzinnej restauracji serwuje „najlepszego pstrąga na Śląsku”. Jej pierwszy, ukochany mąż zginął dwa lata po ślubie. Drugi związek zakończył się rozwodem. Poszukuje partnera, który by jej nie ograniczał, a jednocześnie był kulturalny i zadbany.

Wysportowany i przebojowy. Lubi poznawać ludzi i języki. Pracował w sklepie z obuwiem damskim, grał zawodowo w piłkę ręczną, jako kierowca jeździł po całej Europie. Andrzej z Milanówka spędził też kilkanaście lat w… Australii.

Stanisław, który obecnie mieszka w irlandzkim Kenmare, od kobiety oczekuje „delikatnej perfekcyjności”. Jego małżeństwo zakończyło się po 30 latach. Drugi związek, z kobietą o 21 lat młodszą, tyle nie przetrwał.

Z mężem rozwiodła się 35 lat temu. Przez 12 lat robiła biznes w Stanach Zjednoczonych, a teraz mieszka na wsi z kotem i psem. – Postanowiłam zmienić swoje życie na lepsze – twierdzi Elżbieta z Nowej Woli.

– Mam przeczucie, że Krynica-Zdrój, perła polskich uzdrowisk to idealne miejsce, by zacząć tę piękną, nową przygodę – dodaje Marta Manowska. – Mam nadzieję, że nasi bohaterowie znajdą tutaj swoją miłość.

„Sanatorium miłości” już od sześciu sezonów cieszy się wielką popularnością. Miłosne perypetie bohaterów programu, ich niezwykłe losy, śledzą miliony. Kto tym razem podbije serce widzów, ku komu zwrócą uczucia? Czy odnajdą uczucia, wyznają sobie miłość w krynickim anturażu? O tym, jak to w życiu, przekonamy się po zakończeniu turnusu.

To bowiem program, którego scenariusz piszą jego bohaterowie. Na ekranie i poza nim. Już w normalnym życiu.

Szlakiem „Sanatorium miłości”

Bohaterów „Sanatorium Miłości” ujrzymy nie tylko w Nowych Łazienkach Mineralnych i na jednym z najsłynniejszych polskich deptaków, ale także na imponującej wieży widokowej i malowniczej ścieżce w koronach drzew ośrodka Słotwiny Arena Ski & Bike Park, torze saneczkowym, atelier fotograficznym, uroczej Winnicy Gródek, w balonie nad Klimkówką, pięknych cerkwiach, a także w stadninie w Regietowie. Zmierzą się więc z sobą na parkiecie i walcząc z żywiołami powietrza, ziemi, ognia i wody na Górze Parkowej.

Losy bohaterów „Sanatorium miłości” można śledzić na ekranie telewizora, ale jeszcze lepiej – i zdrowiej – ruszyć ich śladem po pięknej krynickiej ziemi. Do czego oczywiście gorąco zachęcamy.

Nowe Łazienki Mineralne

Sanatorium z duszą – tak można powiedzieć o eleganckich Nowych Łazienkach Mineralnych. To nie scena wybudowana na potrzeby „Sanatorium miłości” i dwanaściorga niezwykłych bohaterów, a sanatorium z krwi i kości. Gdy je wzniesiono w 1926 roku, w stylu zmodernizowanego klasycyzmu, były imponującym, a jednocześnie najnowocześniejszym zakładem kąpielowym w Europie.

Wystarczy tylko wspomnieć, że kuracjusze mogli korzystać z aż 160 kabin wyposażonych w specjalnie zaprojektowane miedziane wanny o podwójnym dnie. Tak wtedy wyglądał Zakład Przyrodoleczniczy w Krynicy-Zdroju. Choć liczne przebudowy zmieniły nieco jego oblicze, m.in. piętro przeznaczono na pokoje sanatoryjne, to budynek dawnego uroku nie utracił. Aby się o tym przekonać wystarczy na chwilę zajrzeć do środka, bo tylko tak ujrzymy imponujące zdobienia klatki schodowej i stropu, dzieła krakowskich artystów Heleny Korzec i Jana Bukowskiego.

Jednak sanatorium to nie tylko urok i czar dawnych lat, ale przede wszystkim zabiegi. Tych zaś lista jest imponująca. Zaczynając od kąpieli perełkowych, solankowych, mineralnych i hydromasaży, aż po fizykoterapię, jonoforezę oraz kinezyterapię… W budynku jest również specjalny basen do ćwiczeń rehabilitacyjnych oraz… urocze Muzeum Zabawek.

Pierwszy dzień w sanatorium to wizyta u lekarza, badania oraz  przepisanie zabiegów. „W poczekalni Tadeusz próbował zauroczyć Janinę, której to odpowiadało, ale postanowiła trzymać go na dystans, dając sobie czas na spokojne budowanie relacji. Jednak w gabinecie lekarskim pani doktor, ku uciesze Janiny, przepisała jej do picia wodę leczniczą „Tadeusz – takie historie zdarzają się tylko w filmach i w... „Sanatorium miłości"! – tak jedną z pierwszych scen opisuje TVP.

Pozostali uczestnicy „Sanatorium miłości” równie chętnie korzystali z zabiegów… Amor może przecież w każdej chwili wypuścić strzałę, nawet na basenie do ćwiczeń rehabilitacyjnych!

Krynickie perły i perełki

Życie w sanatorium toczy się wartko, i nie oznacza tylko leczniczych zabiegów… Wystarczy jeden dzień, aby poczuć cudowne właściwości krynickich wód, smak sławy i wielkiej sztuki oraz odbyć spacer w chmurach. Gdy do dyspozycji ma się cały turnus, to można poznać wszystkie urocze zakamarki uzdrowiska i jego najbliższych okolic.

Krynica-Zdrój to idealne miejsce do niespiesznych spacerów, ale i aktywnego wypoczynku. Świetną okazją do niewinnego flirtu może być zarówno spacer po słynnym krynickim deptaku, jak i wizyta w znajdującym się tuż obok Muzeum Nikifora.

Gdy jednak zajrzymy do tego muzeum, szybko uzmysłowimy sobie jak los potrafi być przewrotny, czyniąc z łemkowskiego niewyraźnie bełkoczącego żebraka, artystę o światowej sławie, wystawiającego swoje prace m.in. w Paryżu. Wspomnieć przy tym wypada, że Nikifor Urodził się w Krynicy i kochał ją miłością bezwzględną. Mimo iż wywożono go – w ramach akcji „Wisła” – na drugi koniec Polski, powracał do niej z godną podziwu konsekwencją, był jej wierny. Chciał być „Matejką z Krynicy”. Czy nim się stał? Ten wyszydzany nędzarz, bardzo często przeganiany z murku krynickiego deptaku, malujący szkolnymi akwarelami na pudełkach od zapałek i skrawkach papieru, zaliczany jest dzisiaj do grona najwybitniejszych na świecie malarzy prymitywistów. Z eleganckiego krynickiego deptaku do Willi Romanówka, gdzie znajduje się muzeum, to tylko krok. Warto go zrobić.

Wielki wpływ na losy Krynicy, jej obraz i popularność, miał również inny wybitny artysta. Kochany i uwielbiany. Mężczyzna o czarującym uśmiechu, ujmującym zachowaniu i dobrym sercu. Śpiewał na ulicach, balkonach, dachu taksówki, ale także na krynickim deptaku. Syn piekarza, chłopak z Sosnowca. Podbijając światowe sceny, spełnił amerykański sen, a z Krynicy uczynił swoją ukochaną ojczyznę. Nie bez powodu luksusową willę, którą wzniósł tu w 1933 roku, nazwał „Patria”. Ta perła modernizmu, jak pięknie jest zwana, to jedyny polski dom tego wielkiego artysty. Jana Kiepurę Krynica kochała, kocha i będzie kochać. Czci go nie tylko pomnikiem, ale również festiwalem.

Niespieszny spacer po deptaku i krynickich zaułkach to także świetna okazja do poznania… szwajcarskiego szyku. Odnajdziemy go w misternie zdobionych gankach, elewacjach urozmaiconych uroczymi werandami i wieżyczkami oraz sterczynami zdobiącymi szczyty budynków. Ów szwajcarski sznyt odnajdziemy w Witoldówce, Romanówce, ale też w Wiśle. Jednak Krynica szczyci się również wieloma innymi stylami – modernizmem, neorenesansem, a także historyzmem.

Gwiazdy krynickich zdrojów

Zuber, Jan, Mieczysław i – wspomniany już – Tadeusz. Jak smakują? O tym mogą się przekonać nie tylko uczestnicy „Sanatorium miłości”, ale każdy z nas, wybierając się do krynickich zdrojów. Podpowiadamy tylko, że pić je można w czterech różnych malowniczych pijalniach, albo w jednej – tej Głównej przy deptaku.

Wiedzę o ich mocy zawdzięczamy Baltazarowi Hacquetowi, profesorowi lwowskiego uniwersytetu, który uznał, że bijącą z głębi ziemi wodę można pić i można się w niej kąpać. Wielkie zasługi dla rozpropagowania jej niezwykłych właściwości położył również Józef Dietl, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. I tak oto dzisiaj wciąż możemy cieszyć się cudownymi właściwościami wód mineralnych nasyconych wolnym dwutlenkiem węgla, zwanych też pięknie szczawami.

Rozkoszując się urokiem krynickich zdrojów warto odszukać „Słotwinkę” (to pijalnia, ale też najstarszy krynicki budynek) oraz dawny pawilon koncertowy (restauracja Koncertowa) z 1870 r. Zapewne obojętnie nie przejdziemy też obok potężnej modernistycznej Pijalni Głównej (można w niej raczyć się wspomnianymi: Janem, Słotwinką, Tadeuszem, Zuberem oraz Zdrojem Głównym), Starego Domu Zdrojowego, Nowego Domu Zdrojowego, Starych Łazienek, uroczej muszli koncertowej, a także muzycznej fontanny. A, gdy się nieco zmęczymy zawsze można przysiąść na ławeczce u boku Bogusława Kaczyńskiego.

Spacer w chmurach – tylko na krynickich Słotwinach

Krynica-Zdrój to również raj dla tych, którzy kochają aktywny wypoczynek. Można zmierzyć się z Górą Parkową i „szalejącymi” na niej żywiołami, a można wybrać się na podniebny spacer w chmurach na Słotwinach.

Imponująca wieża widokowa oraz malownicza ścieżka w koronach drzew powstały na Słotwinach po to, aby choć przez chwilę spojrzeć na ziemię z wysokości blisko 50 metrów. Po pokonaniu 1030 metrów naszym oczom ukaże się cudowna panorama. Gdy zaś będziemy mieli szczęście, to takiego zachodu słońca – z widokiem na Tatry – nigdzie indziej nie doświadczymy. A takie widoki pozostają w sercu na zawsze.

Świetnym celem nieco dalszej wyprawy jest też Jaworzyna Krynicka. Odnajdziemy na niej nie tylko diabelski kamień, ale także wspaniałe widoki, i to z wysokości co najmniej 1114 m n.p.m. (jest jeszcze specjalny taras widokowy). Można ją zdobyć na piechotę, choć szybciej jest gondolką.

A jeśli ktoś myśli o wzniesieniu się jeszcze wyżej? Pozostaje mu już tylko lot paralotnią, balonem lub samolotem. Krynicka ziemia z tej wysokości wydaje się jeszcze cudowniejsza.

Które z tych atrakcji wybrali uczestnicy „Sanatorium miłości”, co ich zafascynowało, co się im spodobało? Czy wreszcie trafiła w ich serca strzała Amora? Aby się tego dowiedzieć trzeba śledzić ich losy w każdą niedzielę o godz. 21.20 w TVP1. I wypada jeszcze przypomnieć, że partnerem tego niezwykłego turnusu było Uzdrowisko Krynica-Żegiestów.

W „Sanatorium miłości” mają być niespodzianki i nagłe zwroty akcji. Fanów serii ma również czekać wielkie zaskoczenie, które pod koniec turnusu ogłosi Marta Manowska.

Czy w Krynicy-Zdroju znajdą się strzały Amora?

„Brunetki, blondynki - ja wszystkie was dziewczynki/ Całować chcę/  Lecz przyznam się, o jednej tylko śnię/ Tą kochać chcę/ Bo ta jedyna, słodkousta ma dziecina/ Jej czar znam i dlatego/ Tylko jej jedynej serce dam! (…) – czy któryś z panów odważy się zanucić ten szlagier genialnego Jana Kiepury? Czy któraś z Pań przyjmie jego serce? O tym przekonamy się już niebawem. A tymczasem zapraszamy do Krynicy. Odkryjcie jej urok, klimat, moc bijących z głębin wód i strzał Amora!

Multimedia


 
Pobierz bezpłatną aplikację VisitMałopolska
 
Android
Apple iOS
Windows Phone
<
>
   

Related Assets